Napój o działaniu psychodelicznym, zawierający DMT – sposoby przyrządzania, opisy rytuałów, rady i wątpliwości.
Więcej informacji: Ayahuaska w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 235 • Strona 11 z 24
  • 3129 / 20 / 0
Trafiła Ci się mocna b. caapi, spieprzyłeś gotowanie i w efekcie odczułeś tylko zbyt dużą dawkę harmaliny bez efektu DMT.
High, how are you?
  • 176 / 2 / 0
A więc jest możliwość obejść się bez takich męczarni ? w taki razie jak zrobić dobry wywar, jakbyś mógł podać jakieś wskazówki, byłbym wdzięczny, a pro po mocnej b. caapi ,przeleżała rok w szufladzie
  • 14 / / 0
Na jakość doświadczenia mogła mieć wpływ dieta i wcześniej brane środki. Myślę jednak, że przygotowałeś kombinację wywarów z mocnego b. caapi i bardzo słabej p. viridis. Mój ostatni wywar składał się z 50g caapi i 50g p. viridis. Wywar z caapi zadziałał potężnie - po około 25 min wszedłem w stan zmienionej świadomości, pojawiły się silne zaburzenia równowagi, mdłości, deformacja postrzegania. Widziałem jakby przez galaretowatą siatkę, światło mocno raziło w oczy, przedmioty otoczone były aurą. Psychologiczne doświadczałem czegoś w rodzaju szybkiego rachunku sumienia, wglądów w moje postawy i relacje. Miało to pewne podobieństwo do wglądów po mj, było jednak intensywniejsze. Natomiast wywar z p. viridis okazał się bardzo słaby. Łagodne wizje pojawiały się falami przez ok. 3 godziny i były przeplatane stanem całkowitej trzeźwości. Było to wartościowe doświadczenie, chociaż w kategoriach intensywności stanowiło zaledwie cień podróży z mimozą. Kilka dni po podróży dostałem spóźnioną odpowiedź ze sklepu: "apologies for the delay in reply. I cannot comment on such things but I have found a suitable botanical sample size would be 75-100g". Wygląda na to, że dość trudno jest wymierzyć odpowiednią dawkę w przypadku p.v. i lepiej przygotować mocniejszy wywar, spożywając go w kilku mniejszych dawkach. Póki co, wracam do mimozy.
  • 163 / / 0
chusajn pisze:
Trafiła Ci się mocna b. caapi, spieprzyłeś gotowanie i w efekcie odczułeś tylko zbyt dużą dawkę harmaliny bez efektu DMT.
To ja już kompletnie nie wiem jakie dawki B caapi i Psychotrii wybrać. Po tym co napisałeś chyba będę pić na 2 raty zarówno wywar z B caapi jak i PsychotriI, jeśli nie zadziała, nie chcę zatruć sie harmaliną.

Może miał tu też wpływ zbyt krótki okres po odstawieniu paroksetyny. Piwny, kiedy odstawiłeś tą paroxetyne ? Objawy, które opisujesz pasują do zespołu serotoninowego: http://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3 ... rotoninowy. Harmalina blokując MAOI zwiększyła poziom serotoniny, a do tego poziom serotoniny był podwyższony przez paroksetyne.
Uwaga! Użytkownik explorer nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 163 / / 0
Now pisze:
I cannot comment on such things but I have found a suitable botanical sample size would be 75-100g".
8-(

A ja mam tylko 50 g Psychotrii. :-/ Musze czymprędzej dokupić drugie 50 g i będę pić na raty. To co piszesz potwierdza, że jakość chackruny w sklepach jest słabiutka, bo powinno być: 25 g - lekko, 50 g - normalnie, 75 g - mocno. Widzę, że opinie są różne, więc wszystko wyjdzie w praniu. Nie chcę się rozczarować za pierwszym razem, a może dać sobie spokój z chackruną i od razu sięgnąć po mimozę ? Jakie proporcje są odpowiednie na pierwszy raz jeśli chciałabym zmieszać chackrunę z mimozą, bo ja to widzę teraz tak, że jeśli chackruna nie zadziała to będę miała pod ręką jeszcze wywar z mimozy.
Uwaga! Użytkownik explorer nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 3129 / 20 / 0
Jeśłi ta Psychotria viridis jest "uczciwej mocy" to przy 50g polecisz w kosmos.
High, how are you?
  • 1081 / 31 / 0
Psychotria viridis z tej strony http://www.coffeesh0p.com/entheogens/ay ... idis_leaf/

jest warta polecenia klepie jak trzeba, a i bez przypalu z dostawa jest.
  • 13 / 2 / 0
Data: Trip odbył sie w lipcu 2011 roku. Przez długi czas nie byłem w stanie o nim dogłębnie pisać.
Trip zupełnie nie pokrył się z moimi oczekiwaniami. Nie miałem wcześniej praktycznie żadnych doświadczeń ze środkami psychoaktywnymi poza alkoholem i po jednym razie: z boską szałwią i z LSD.
Składniki: Wywar przyrządzony dzień wcześniej z mimosy i peganum. Wywar z każdej roślinki pity osobno po około 40 minutowej przerwie. Przed wypiciem zastosowałem około 14 h godzinny post o samej wodzie.

Postanowiłem, ze aye wypije w lesie w towarzystwie mojego przyjaciela. Owy przyjaciel to specyficzna postać, nastawiona bardzo anty-nakrotykowo i anty-alkoholowo (nie tyka nawet czekoladek z dodatkiem alkoholu :D ). Jak można się domyślić przekonanie jego do wczucia się w nową rolę opiekuna, było nie lada wyzwaniem. Po kilku miesiącach przygotowywania go do takiejże roli opiekuna w końcu udało mi się. Dopiąłem swego....
W magicznym dniu rytuału z aya udaliśmy się około 22 godziny wgłąb lasu..samo miejsce było zlokalizowane na zalesionej wyżynie z pięknym widokiem na dolinę. Poświata księżyca dawała się nam we znaki, co z lekka napawało mnie niepokojem, gdy uświadomiłem sobie że w rożnych mitach i systemach duchowych to negatywny wyraz blasku słońca. W miejscu w którym umiejscowiliśmy się było lekkie przerzedzenie lasu, stąd też zdecydowaliśmy się na rozpalenie ogniska. Przyjaciel miał zamiar całą noc na owym ognisku smażyć sobie kiełbaski...po zebraniu chrustu i rozpaleniu ogniska postanowiłem jeszcze rozpalić kadzidła z myślą, że będą one spełniać jakieś magiczne działanie...Dziś bardziej odbieram to jako teatr, gdzie patetyczna forma - wielce ,,uduchowionej osoby" za jaką się uważałem - przerasta rzeczywistą treść doświadczenia...
Dodam tylko, że przednim motywem wypicia ayi było doznanie czegoś na kształt nirwany oraz głebi mistyki. Byłem rządny ekscytacji duchowych, chcąc odnaleźć tez właściwą drogę w swoim zakręconym życiu...
Przed samym wypiciem pierwszej porcji ayi postanowiłem wyciszyć się a właściwie uspokoić nerwy, bo stres dawał się we znaki. No i nadszedł czas wypicia pierwszej porcji. Starałem się pić zdecydowanie małymi łykami. Pierwsza porcja jakoś przełknąłem przez gardziel z niewielkim odczuciem zmian stanu świadomości, natomiast druga porcja, która wypiłem po około 40 minutach, przechodziła przez gardło niezwykle ciężko. Po wypiciu ,,tylko" połowy butelki poczułem, że coś się zaczęło dziać. Przyjacielowi powiedziałem, żeby nic nie mówił w czasie mojego seansu z aya, i tylko zerkał raz na jakiś czas czy wszystko w porządku. Od razu dodam, że bałem się kontaktu z duchami.
Położyłem się na kocu w odległości 5 metrów od ogniska na którym przyjaciel zasmażał sobie kiełbaski, zamknąłem oczy i zacząłem słyszeć jakieś dziwne brzęczenie. Wchodziłem powoli w stan halucynacji, które momentalnie pojawiały się gdy zamykałem oczy. Dostałem jakby dwie informacje. Trudno mi opisać na ile dyktowała mi je moja podświadomość czy też odczuwałem je jakby z zewnątrz. Pierwsza informacja: że nie będą miały do mnie dostępu duchy, a druga: że doświadczenie Boga jest łaską i swoimi ayahuascowymi wysiłkami nic nie wskóram w związku z pragnieniem odkrycia tajemnic absolutu. Całe późniejsze doświadczenie to wielogodzinny bad trip. Trudno jest opisywać konkretne wizje, bo była to raczej konfrontacja z własnym cieniem. Przy zamkniętych oczach doznawałem tego w sposób mniej przeraźliwy, bo gdy tylko otworzyłem oczy, czułem że świat zaraz mi się rozpłynie bądź przyjdą duchy. Tak więc poprzez zamkniecie oczu wchodziłem wgłąb siebie, a tym samym zostawała mi ukazywana cała negatywna sfera mych motywów działań. W wizjach pojawiały sie nieustannie obrazy osób mi znanych i zazwyczaj ich cień. Kiedy w obrazach widziałem pentagramy to próbowałem płynąc wraz z myślą, z nadzieją że przeminą one. I tak tez było...Wizje się nieustannie przeplatały i jedna forma doświadczenia nie trwała nieustannie. Zmieniło się to po około 3 h gdy wszedłem w jakieś para-mistyczne doznania bezsensu życia. Było to niewyrażalnie przeraźliwe uczucie i miałem wrażenie, że zaraz zwariuje. Świat ukazywał mi się jako dziki automat, wykreowawszy bezcelowość życia, dla którego jedynym pewnikiem jest przeminąć. Nic nie ma stałego, wszystko płynie jak Heraklitejskiej rzece i zarazem czerpanie szczęścia z przywiązania się do czegoś (czy to do miłości, materii czy idei) zawsze kończy się cierpieniem nieuchronnego rozstania. Świat ten u podnóża bytu wydawał się martwy i przeraźliwy w swej istocie. Nie było tam nic czym mógłbym się zachwycić. Towarzyszyła temu okropna reakcja fizjologiczna związana z niesamowitymi dreszczami (nie miałem się czym przykryć) i szybkim biciem serca. Miałem wrażenie, że zaraz zejdę tego świata. Momentami myślałem o moim nieuduchowionym przyjacielu, który w swym zwyczajnym prostym życiu dotyka jakieś formy szczęścia nie doprawiając do niej jakieś patetycznej duchowości.
W moich transpersonalnych doświadczeniach robiło mi się szkoda wszystkich ludzi - szczególnie rodziny - która żyje w jakieś nadziei na niebiańskie życie pośmiertelne czy też na jakiś stan bezosobowej szczęśliwości (nirwanę). Wszystko to jawiło mi się jako kłamstwo, włącznie z mistrzami duchowymi, którzy o tym wieszczyli. Ukazywali mi się szamani, buddowie itp. - i ich kłamliwe rozbudzanie nadziei na szczęście duchowe. Bardzo cierpiałem, gdy Bóg w którego wierzyłem okazał się w wizji jakąś bezosobową, bezcelowo kreującą, siłą. U podstaw tak widzianego bytu nie było miejsca na szczęście a wiec można to porównać do doznawania istnego piekła.

Męczarnie trwały koszmarnie długo, pomimo, że kilka razy obficie zwymiotowałem - to okropne psychodeliczne doświadczenia nie opuszczały mnie. Po około 7 h męczarni zacząłem pomału dochodzić do siebie i piękno przyrody zaczęło mi się powoli udzielać, co napawało mnie na powrót szczęściem. Takim zwyczajnym szczęściem istniejącym w normalnym stanie świadomości. Wtenczas zaczęło mi się coś nie zgadzać, gdyż w tamtym ayahuascowym świecie nie było miejsca na takie piękno. Była całkowita neutralność i obojętność wobec stworzenia, natomiast po wyjściu z tego stanu było diametralnie inne odczucie rzeczywistości. Gdy byłem w stanie ayahuascowym miałem wrażenie że wypiłem jakąś miksturę niczym z kielicha Świętego Graala i odkryłem przeraźliwą tajemnice bytu. Wydawało mi się, że tylko nieliczni posiedli tą tajemnice i muszą żyć w przeraźliwej świadomości przykrej dla człowieka obnażonej prawdy o wszechbycie. Dostałem tez informacje, że jak jeszcze raz zażyje tego typu miksturę to umrę.
Konkluzje:
Gdy wyszedłem ze stanu ayahuascowego to przez kilka dobrych dni byłem bardzo pusty wewnątrz. Ogarnęła mnie jakaś apatia. Bałem się czymkolwiek cieszyć, bo zaraz pojawiał się lek przed utratą tego szczęścia. Po jakimś czasie zdecydowałem się żyć prostym życiem, w umiarkowaniu a wzrastać w duchowości w jakiej się wychowałem, i która niegdyś dawała mi egzystencjalny pokój(katolicym z dziada pra-dziada). Nie mam już zbytnio ochoty odkrywać tajemnice bytu i szukać ekscytacji duchowych w doświadczeniach mistycznych...choć jeszcze czasem pojawia się takie pokuszenie. żeby spróbować z jakimś słabszym psychodelikiem. Tak więc zarówno: ,,po" jak i ,,przed" aya - rzeczywistość pozostała dla mnie tajemnicą i chyba dobrze mi z takim stanem rzeczy. Do ayi ani nie zachęcam ani nie odradzam, bo nie wiem czy ma ona rzeczywiście jakieś zbawienne skutki jak twierdzi wielu uczonych ludzi
  • 1081 / 31 / 0
Uprzejmie informuje, ze po dawce 20 g mimozy i 5 g ruty, moje cialo zostalo przeprogramowane przez kosmitow, dzieki czemu wyleczylem sie z wrodzonej dolegliwosci, bylem u lekarza i ku mojemu zdumieniu potwierdzil to!

Dawki mniejsze niz 18-20 g nie maja sensu, nie zobaczysz wszystkiego co aya oferuje, jesli potrafisz ogarnac natlok mysli :]
  • 663 / 13 / 0
@Cebex:
Mógłbyś dokładniej opisać swoje doświadczenie? Jeśli mogę spytać, jaka to była dolegliwość?
Uwaga! Użytkownik 78tgyvrhsbn nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
ODPOWIEDZ
Posty: 235 • Strona 11 z 24
NarkoMemy dodaj swój
[mem]
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.