Dział poświęcony wpływowi substancji psychoaktywnych na działalność człowieka.
ODPOWIEDZ
Posty: 84 • Strona 1 z 9
  • 251 / 1 / 0
Celem tej publikacji jest wykazanie, jak poszczególne narkotyki wpływać mogą na przyjemność i inne aspekty jazdy rowerem. Badani udzielili autorowi bardzo szczegółowych informacji z przeżyć trwających ponad rok i mających miejsce w różnych porach roku i doby, a co za tym idzie – w różnych warunkach klimatycznych. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że praca ta i opublikowane w niej wyniki staną się impulsem, a także podstawą do dalszych badań.

I. Kontakt ciało – umysł

Jak powszechnie wiadomo, każdy sport w mniejszym lub większym stopniu pozwala odczuć zawodnikowi silne relacje łączące jego umysł i ciało. Motywacja, jaką daje umysł, a wśród nich choćby ciekawość nowych miejsc, do których można dotrzeć, czy ambicja osiągania coraz wyższych wyników wydolnościowych to najsilniejszy czynnik, który wpływa na funkcjonowanie całego organizmu w służbie dyscypliny. Dotyczy to zarówno osób uprawiających sport hobbystycznie, jak i profesjonalistów. W przypadku kolarstwa rozziew ten jest całkiem spory – ilość kolarskich subdyscyplin jest ogromna. Jednak by omówić interesujący nas aspekt sportów rowerowych, będziemy musieli skupić się wyłącznie na ludziach uprawiających je amatorsko, ponieważ zażywanie jakichkolwiek narkotyków w profesjonalnych zawodach kolarskich jest surowo zabronione i karane długotrwałym zakazem brania udział w tychże. Zawodników zażywających wspomniane środki autor traktuje jako margines tej grupy i nie będzie się nimi zajmował. Badania, jakie przeprowadzono, nie charakteryzują się wielkim rozmachem. Przebadano tylko cztery środki, zarówno powszechnie w naszym kraju dostępne, jak i dostępne na receptę (Rp), oraz jeden środek nielegalny. Tutaj znów powtórzę, że mam nadzieję, że informacje te okażą się przydatne. Mam też nadzieję, że miejsce, w którym je opublikuję, będzie sprzyjało ich uzupełnieniu o kolejne dane, opisujące inne środki narkotyczne w kontekście kolarstwa amatorskiego.

Jak już wcześniej wspomniano, niewiele innych sportów tak sprzyja kontaktowi umysłu z ciałem, jak właśnie kolarstwo. Przy biegach dla przykładu mózg niejako „wyłącza się” na przemyślenia nad wysiłkiem, oszczędzając energię na jak najprecyzyjniejsze jego kontrolowanie przy pomocy automatycznych mechanizmów regulacji. W przypadku kolarstwa amatorskiego wysiłek nigdy nie jest tak wielki, kolarz więc może spokojnie zastanawiać się nad niezwiązanymi z jazdą sprawami i czerpać z niej tym samym maksimum przyjemności. Może też dokładnie obserwować, jak jego ciało reaguje na wysiłek i go dozować. Narkotyki istotnie wpływają na tą komunikację, zaburzając ją i wyostrzając, co zostanie tu szeroko opisane. Dodatkowo chciałbym na samym wstępie zaznaczyć, że nie będę opisywał dodatkowego wpływu słuchanej na słuchawkach muzyki na wrażenia z jazdy pod wpływem. Badanym nie zdarzało się to bowiem zbyt często – nie preferują oni takich praktyk nawet na trzeźwo, gdyż zakłóca to ich przyjemność wynikającą z jazdy oraz koncentrację.


II. Badania

1. Marihuana (tetrohydrokanabinol)

Aplikowana przez palenie marihuana wywoływała różnorakie reakcje. Badany odczuwał ogromną chęć poruszania się na rowerze zarówno w sposób stricte sportowy (osiąganie wysokich prędkości przez dłuższy czas, sprawne omijanie przeszkód i czerpanie z tego przyjemności), jak i krajoznawczy (obserwacja i eksploracja mijanych obiektów czy fotografowanie ich niezależnie od tego, czy są one dziełem człowieka, czy też przyrody). Marihuana wpływała też jednak rozpraszająco, utrudniając skupienie się na jeździe i zmniejszając przyjemność. Ponadto w późniejszej fazie działania (po około 40 minutach, zależnie od jakości suszu) przyczyniała się do znużenia kolarza, co negatywnie wpływało na jego chęć dalszej jazdy. Kolejne dawki jeszcze wzmacniały ten efekt. W tej fazie działania marihuana może się przyczyniać do zmniejszenia uwagi i wynikających z tego wypadków. Zaburzenia oceny odległości, które są znanym efektem działania marihuany nie przyczyniały się zbytnio do pogorszenia precyzji jazdy. Paradoksalnie, choć marihuana nie należy do stymulantów, zdarzało się, że przyczyniała się ona do wysiłku przykładanego przez badanego do uzyskiwania wysokich prędkości. Autor podejrzewa, że wynikało to nie tyle ze stymulującego wpływu (a już zwłaszcza nie na ciało), ale z siły woli, która, wzmacniana używką wymuszała zwiększony wysiłek na mięśniach oraz z euforii. Bardzo przyjemne jest też miłe uczucie „wyekspediowania” - emocjjonowanie się wyposażeniem roweru (światła, osprzęt) i przemyślenia dotyczące uprawianej aktywności. W końcowej, uspakajającej fazie działania, narkotyk zmniejsza fizyczną wydolność rowerzysty. Niemały na to wpływ ma również wzmocnienie pragnienia, które zmusza do uzupełnienia płynów. U użytkowników, którzy palą ją nieregularnie marihuana w znaczącym stopniu zwiększa też apetyt, co utrudnia dłuższą jazdę, zaś po jego zaspokojeniu działanie używki słabnie przez reakcje tetrohydrokanabinolu z tłuszczami w ustroju.
Podsumowując, marihuana to dobry środek na okazjonalne i niezbyt długie wyjazdy rowerowe. Nałogowe przyjmowanie tej używki wybitnie przyczynia się do syndromu amotywacyjnego. Inną ogromną wadą marihuany jako używki drogowej jest jej nielegalność. Autor uważa jednak, że wpływa ona doskonale na funkcje poznawcze badanych, przez co świetnie nadaje się do eksploracji interesujących terenów zarówno w ciągu dnia jak i w nocy. Ponadto marihuana, z racji swej uniwersalności i niskiej szkodliwości, doskonale sprawdza się w mieszankach z innymi specyfikami w celu uzupełnienia ich działania. Innym argumentem przemawiającym za takim postępowaniem jest fakt, że sama marihuana działa dosyć krótko, więc solo nie nadaje się do dłuższych eskapad. Badań takich przeprowadzono jednak niewiele, a o tych, które przeprowadzono wspomnę przy okazji opisu desktrometorfanu. Niestety w razie nieszczęśliwego zdarzenia drogowego kontakt z wiadomymi służbami może być wybitnie niebezpieczny zarówno ze względu na możliwość wykrycia substancji przy ewentualnym przeszukaniu, jak i możliwość wykrycia jej w organizmie przy pomocy uniwersalnych testów, które obecnie znajdują się na wyposażeniu niepopularnych wśród palaczy służb.



2. Dekstrometorfan

a) Wprowadzenie
Substancja ta występuje w naszym kraju pod postacią kilku leków przeciwkaszlowych, sprzedawanych bez recepty w postaci tabletek i syropu w maksymalnej ilości 450 mg na opakowanie jednostkowe. W celu zapoznania się z wykazem tych medykamentów zachęcam do ich wyszukania chociażby w FAQ dostępnym na forum talk.hyperreal.info. Wymienianie ich tutaj byłoby tylko stratą czasu, podobnie jak dokładne opisywanie substancji i jej medycznych zastosowań. Wszystkie te informacje znaleźć można bez trudu w polskim internecie.
Ograniczę się tylko do poinformowania czytelnika, że DXM zalicza się do dysocjantów, jako że wyższe dawki niejako oddzielają umysł od ciała. Z tego powodu wyższe niż drugie plateau działania substancji nie będą nas tutaj interesować. W oparciu o liczne doświadczenia mogę stwierdzić, że prowadzenie roweru przy ich osiągnięciu może być mocno niebezpieczne nawet dla doświadczonych użytkowników. Oczywiście nie zdziwię się, jeśli znajdą się tacy, którzy zechcą to zdanie podważyć. Poniżej, dla wygody czytelnika podaję poszczególne poziomy plateau.

1. Plateau: 1,5 – 2,5 mg/kg (najsilniejsze działanie na fragment PCP2 receptora NMDA, mała aktywność sigma1 i znikoma blokada NMDA),
2. Plateau: 2,5 – 7,5 mg/kg (rosnąca aktywność sigma1, silniejsza blokada NMDA, PCP2 bez większych zmian na stałym poziomie),
3. Plateau: 7,5 – 15 mg/kg (przeważa blokada ogólna receptora NMDA),
4. Plateau: powyżej 15 mg/kg (brak zmian w oddziaływaniu na poszczególne receptory; zerwanie większości połączeń między neuronami [potrzebne źródło] )
Sigma Plateau: polega na aplikowaniu różnych dawek w ciągu całego dnia (najwyższa aktywność receptora sigma1) – niezalecane, bo doprowadzić może tok myślenia do anormalnego, większość użytkowników uważa ten stan za nieprzyjemny) (za: http://pl.wikipedia.org/wiki/Dekstromet ... eacyjne.29 , dostęp 8. września 2011)

[Szczerze powiedziawszy autor nie uważa polskiej wikipedii za wiarygodne źródło, jednak, jak przecież wiemy, charakter tej pracy jest o wiele mniej naukowy, niż mogłoby na to wskazywać użyte w niej słownictwo. Właściwie to jest ono dziełem tylko moim, a nie żadnych badanych (jedynym badanym jestem ja, bo nie znam innych ćpaków, którym by tak się chciało na różnych hajach na rowerze pomykać), oraz dwóch kaw zmieszanych z dwoma buteleczkami Tussipectu, zakupionych wczoraj i dzisiaj w zaprzyjaźnionej aptece. Tak, są jeszcze takie apteki, gdzie bez problemu można to cudo kupić. Do wczoraj nie doceniałem tej substancji, bo miałem dotychczas kontakt wyłącznie ze ścierwem zwanym pseudoefedryną, której jedym efektem jest niemiłe kołatanie serca, skurczenie kutasa do groteskowych doprawdy rozmiarów, niemożność sikania i okropne uczucie niemożliwości zabrania się za cokolwiek. Nie miałem pojęcia, że efedryna jest taka fajna. Cholera, a jak była bez recepty to jej nie kupowałem, bo myślałem, że to takie same gówno jak pseudo.. Cóż, nie miałem wtedy stałego dostępu do sieci i aby przeczytać coś na HR musiałem po kryjomu łączyć się przez modem. Skoro już się wygadałem, to mogę przyznać się też, że DXM jest zdecydowanie moją ulubioną substancją na rower i gdyby nie fakt, że w związkach z bromem uniemożliwia mi na co najmniej dwa dni osiągnięcie orgazmu, na pewno używałbym jej częściej. Z dekstrometorfanem w żyłach przejechałem jak sądzę tysiące kilometrów i nigdy nie były to kilometry stracone. Nie żałuję ani jednej kropli potu. Ważny jest też tutaj podział na wycieczki pod bezpośrednim wpływem narkotyku i te odbywane dzień po aplikacji na tzw. kacu (nie wiem, jak możecie tak ten stan nazywać, dla mnie słowo „kac” jest zdecydowanie pejoratywne). Napiszę o tym później.]


b ) Znieczulenie
Nawet przy dwóch pierwszych plateau DXM silnie znieczula ciało na nieprzyjemności związane zarówno z bólem jak i z wykonywaniem znacznych nawet wysiłków. Pomijając wzmożone wydzielanie potu jest on całkiem niezłą substancją dopingującą, Nie tylko ze względu na subiektywne zwiększenie siły rowerzysty, ale, podobnie jak w wypadku marihuany, na zwiększenie motywacji do jego wykonywania. Statystyczny rowerzysta pod wpływem dekstrometorfanu ma zwykle maskowatą twarz z głupim uśmiechem i oczy wbite w horyzont, albo też podziwiające krajobraz. Wypadki pod wpływem teoretycznie są możliwe, jednak badanemu nigdy się taki nie zdarzył. Może to jednak wynikać z faktu, że w ogóle nie jestem zbyt wypadkowym rowerzystą, zarówno na trzeźwo jak i pod wpływem. Poziom skupienia na jeździe jest tu wysoki mimo zaangażowania w estetyczne podniety.

c ) Sposób i miejsce aplikacji
Podczas rowerowych eksperymentów z substancją zdarzało mi się ją zażywać zarówno w warunkach domowych, jak i podczas krótkich postojów. Oba sposoby mają swoje zalety i wady. DXM zażywany w mieszkaniu może spokojnie ułożyć się w żołądku (zwykle spędzam ten czas przy komputerze). Niezależnie od tego, czy zażywałem w ciągu czy incydentalnie, zawsze (pomijając pojedyncze wypadki) popijałem środek kwaśnymi napojami aby zneutralizować zasadowość bromowodorku. Zaletą zażywania w domu jest fakt, że nie myślę o tym wiele – łykam i dalej zajmuje się swoimi sprawami. Wadą jest fakt, że gdy dopiero po wejściu specyfiku wsiadam na rower, prawie za każdym razem muszę przez kilkanaście sekund od nowa uczyć się na nim jeździć. Jak jednak powiedziałem, nigdy nie zaliczyłem dzwona na DXM, więc chyba nie jest tak źle.
Zaletą aplikacji podczas wyjazdu jest fakt, że zaczyna ona działać niemal niezauważalnie podczas jazdy, co jest bardzo przyjemne. Wadą jest konieczność znalezienia dyskretnego miejsca do spożycia tabletek, co w warunkach miejskich nie zawsze jest łatwe. Dekstrometorfan jest co prawda powszechnie dostępny i całkiem legalny, jednak mnie osobiście głupio jest łykać tabletki na oczach współobywateli. Szczególnie dziwnie wygląda, gdy wyglądający na sportowca koleś w kasku i rowerowych okularach zajada się garściami tabletek, przepalając je skręcanymi na bieżąco papierosami i popijając niezdrowym napojem „orange” z biedronki :) Poza tym aplikacja w terenie ma swój klimat. A jak się znudzi jazda, to można wpaść do domu z pretekstem do wykąpania się (odświeżenie) i zająć się czymś innym.

d ) Zastosowanie praktyczne
Ogromną zaletą dekstrometorfanu jako kolarskiego umilacza jest jego długi czas działania. Odurzenie trwa co najmniej 4 godziny (średnio, zależnie od dawki), a dla mnie, z racji wciąż niezbyt wykształconej tolerancji – aż do położenia się spać. Jest więc czas na dalekie wyprawy, euforia za bardzo nie maleje i można pedałować.
Specyfik wybitnie wpływa na postrzeganie otoczenia. Do wielkich przyjemności należy „gubienie sie” w nieznanych dotychczas zakątkach, lub odkrywanie tych znanych na nowo. Działalność taka zachęca do uwieczniania interesujących zakątków przy pomocy aparatu fotograficznego (chociażby praktyczny aparat w telefonie). Ważne jest, że DXM bardzo ułatwia kadrowanie ciekawych ujęć i nie wymaga bardzo wysokiej jakości fotografii dla uzyskania estetycznej satysfakcji z sesji. Ponadto, długi czas działania umożliwia przejrzenie i edycję zdjęć w krótkim czasie po ich wykonaniu. Nie mam zamiaru rozpisywać się na temat dalszego pożytkowania takich materiałów – ja osobiście spełniam się przez ich publikację w sieci. Można rejestrować też inne sfery zmysłowe. Zapisywanie dźwięków choćby przy pomocy prostego dyktafonu cyfrowego z podłączonymi słuchawkami, w których słychać to, co zbiera mikrofon należy do doprawdy emocjonujących zajęć, oczywiście, jeżeli kogoś interesują „dzikie dźwięki” i ich późniejsze miksowanie w domu. Rower jest tu pomocny o tyle, że umożliwia sprawne przemieszczanie się, więc możemy nagrać wszystko to, co wpadnie nam do głowy.
Wspominałem o eksploracji ciekawych miejsc. Osobiście jestem entuzjastą pustostanów, nieużytków i dzikich miejsc zagospodarowanych przez zachłanną przyrodę. DXM nasila wrażenia płynące z postrzegania takich terenów, a także dodaje śmiałości do ich eksploracji. W moim wypadku jest to co prawda kwestia paradoksalna, ponieważ substancja czyni mnie często nadwrażliwym na pozorne niebezpieczeństwa mogące spotkać mnie w odludnych miejscach, jednak nasilenie atmosfery tychże skutecznie uniemożliwia mi wpadanie w panikę (bardziej zajmuję się klimatem). Inna rzecz, że dekstrometorfan w większych ilościach może wpływać na nienaturalny wygląd rowerzysty, przez co wyjaśnienie przypadkowym nachalniakom, co robię w ogrodzonym i niedostępnym dla przechodniów miejscu, może być utrudnione. Inna rzecz, że ten sam aspekt może zniechęcać do zaczepek. Ponadto dziwaczny wygląd (wytrzeszczone oczy, nadmierną potliwość), tłumaczyć można wzmożonym wysiłkiem fizycznym. Zwiększona gadatliwość, albo ignorowanie natrętów może ich zniechęcić i sprawić, że machną ręką. Inna rzecz, że nigdy mi się nie zdarzyło, by ktoś z agresją zaczepiał mnie podczas DXM-owej psychopodróży. To raczej mnie zdarza się przyjaźnie zaczepiać innych, co jest spowodowane euforią. Czasami w pędzie życzyłem innym rowerzystom szerokiej drogi czy pozdrawiałem przechodniów. Zawsze też, mimo pozornej brawury na drodze, jestem dość ostrożny.

Działanie dekstrometorfanu umożliwia też jazdę stricte wyczynową, a więc uzyskiwanie wysokich prędkości średnich na płaskim terenie czy podjazdach. Trudno powiedzieć, że substancja całkowicie eliminuje zmęczenie spowodowane wysiłkiem fizycznym. Jednak znieczulenie cielesnej powłoki jest na tyle duże, że umożliwia długotrwałe poruszanie się ze stałą prędkością. Moim zdaniem nie ma jednak obawy, że „zajeździmy się” jednego dnia tak bardzo, że nazajutrz czekać nas będą zakwasy. Jeśli można się wyrazić nie do końca naukowo, energia dawana przez specyfik nie ma charakteru tak sztucznego, jak dawana przez klasyczne stymulanty. Organizm zachowuje tutaj zdrowy rozsądek – pędzenie przed siebie daje przyjemność na krótkim dystansie, istnieje też szansa, że za moment trafimy na jakiś interesujący obiekt czy sytuację i zwolnimy czy nawet się zatrzymamy. Jazdę bardziej sportową wolę po uprawiać „na czysto”, ponieważ mam z niej wtedy większą satysfakcję.

Dużą wadą stosowania DXM do wyjazdów krajoznawczych jest fakt, że nawet przy niewielkich dawkach (silne pierwsze – drugie plateau) osłabia on pamięć, by nie powiedzieć, że odbiera ją niemal całkowicie. Co ciekawe, nie powoduje to (jak w przypadku alkoholu) – efektu urwanego filmu – coś tam zwykle pamiętamy. Nie zdarza się też, byśmy dopuszczali się czynów ewidentnie nieodpowiedzialnych, jak w przypadku wyżej wymienionego. Doznaje się jednak niemiłego wrażenia straconych wrażeń. Słyszałem o próbach zapobiegania temu zjawisku przez zażywanie lecytyny czy piracetamu (Nootropil), jednak brakuje jednoznacznego potwierdzenia takiego działania w/w środków. Wspomnieć przy tym należy, że nie zawsze się tak zdarza. W około 50% wypadków udaje się tego uniknąć, co wysoko plasuje DXM wśród środków ubarwiających rowerowe eskapady. Dla porządku wspomnę też, że dekstrometorfan nie tylko jest w Polsce legalnym środkiem, ale też prowadzenie pod jego wpływem jakichkolwiek pojazdów nie jest objęte zakazem nawet, jeśli zażywamy go w dawkach rekreacyjnych. Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę.

e ) Odurzenie a „kac”
Przez co najmniej jeden dzień po DXM-owej zabawie mamy do czynienia ze specyficznym stanem, który dla wielu amatorów substancji jest równie atrakcyjny co właściwe działanie. Jazda na rowerze w tym stanie posiada moim zdaniem wszystkie prócz polepszonych funkcji poznawczych, zalety odurzenia i jest pozbawiona głównej jego wady, czyli niezborności ruchowej. Powiedziałbym nawet, że „w dzień po” mamy więcej energii, w dodatku nic nie obciąża żołądka. Taki stan bardzo uprzyjemnia szybkie i sprawne załatwianie bardzo nawet poważnych spraw w różnych punktach przestrzeni. Nie wyglądamy przy tym niecodziennie, więc możemy odwiedzić poważną instytucję, miejsce pracy, uczelnię czy rodzinę.

f ) Podsumowanie
Dekstrometorfan jest substancją jakby wprost stworzoną do wycieczek rowerowych. Jedyną wadą jest wywoływanie pewnej dozy rozkojarzenia, które może być niebezpieczne. Uważam jednak, że zależy to od samodyscypliny kolarza. Mnie osobiście nigdy nie przydarzyło się nic złego. Tak i innym życzę. Do głównych zalet należy polepszenie funkcji poznawczych jeśli chodzi o zmysły i zmniejszenie wrażliwości na zmęczenie, jeśli mówimy o reakcjach organizmu. Pod wpływem dekstromorfanu możliwe jest pozorne zgubienie się w mniej znanych okolicach, co dostarcza silnych i przyjemnych emocji, ponowne odnalezienie się zaś nie nastręcza wielkich trudności.



3. Efedryna

Efedrynę stosuję od bardzo niedawna. Umieszczę tu więc przysłowiową garść informacji.
Zacznę od tego, że środek ten uważam za dość niebezpieczny dla kolarzy i kierujących pojazdami w ogóle. Pozornie zwiększa on koncentrację i precyzję, jednak przez wytwarzanie adrenaliny wtłacza w organizm ogromną ilość energii, który stara się spożytkować ją jak najszybciej. Przez to kolarz staje się „rozbuchany” i nieprecyzyjny. Na chwilę obecną uważam, że efedryna nie nadaje się do bezpiecznego napędzania kolarzy w mieście. Ja sam, który uważam się za bardzo ostrożnego, miałem w ciągu kilkudziesięciu minut jazdy kilka sytuacji potencjalnie niebezpiecznych, bowiem np. na skrzyżowaniach umysł mów: zatrzymaj się, popatrz, czy nic nie jedzie, a nogi starają się pedałować dalej. O wypadek nietrudno.
Z drugiej strony trudno przecenić euforyczne i energogenne właściwości substancji. Podobnie jak przy chodzeniu czy bieganiu ruchy są tutaj płynne i bez wysiłku osiągamy wysokie prędkości. Z drugiej jednak strony miałem silne wrażenie, że jadę, jadę szybko, ale nie wiem po co, ciągle mi jest mało i stale nie jestem zadowolony. Nie jest to miłe uczucie. Jedyna czynność, która przynosi mi pod wpływem efedryny stuprocentowe niemal zadowolenie, są prace umysłowe, jak edycja zdjęć, czy przede wszystkim pisanie (vide ten tekst).
Mam oczywiście świadomość, że pogląd ten może się zmienić. Efedryna może okazać się świetnym dopingiem na długodystansowe trasy, na których nie trzeba zbytnio kontrolować zmieniającej się na drodze sytuacji. Czytałem też sporo opinii, że efedryna jest świetna na siłownię, co dla mnie jest niewyobrażalne – mój mózg zbytnio by się nudził.
Możliwe, że z czasem rozwinę powyższy rozdział.



4. Etanol

O prowadzeniu pojazdów pod wpływem tej klasycznej używki napisano już tomy. Muszę powiedzieć z góry, że jestem swego rodzaju weteranem kolarstwa alkoholowego, jednak trudno mi opisywać tą dziedzinę w superlatywach. O ile jazda po piwku czy trzech nie należy do bardzo niebezpiecznych, a przy tym dodaje (pozornie rzecz jasna) sił, o tyle większe ilości trunków nie wpływają pozytywnie ani na przyjemność z jazdy, ani na jej bezpieczeństwo. Jeśli dodamy do tego fakt, że alkohol ma tą niemiłą właściwość, że gdy zacznie się go pić, to się nie chce przestać, a trudno wozić butelkę w uchwycie na bidon, robi się niemal dramatycznie. Nie wspominam już nawet, że jazda po pijaku może kosztować nas nawet utratę prawa jazdy – jeśli takie mamy.
Nie zliczę wywrotek i spowodowanych nimi uszczerbków na ciele, które stały się owocem moich alkoholowych rajdów. Ile razy bym sobie nie obiecywał, że nie wsiądę po pijaku na bicykl, to i tak w końcu na nim kończę. Jazda w stanie znietrzeźwienia rozzuchwala mnie przy tym na tyle, że dopuszczam się potem aktów kleptomanii i włamań, co nieraz już mogło skończyć się dla mnie zajebiście źle (choćby próba wspięcia się na parterowy balkon podmiejskiego bloku w celu kradzieży wartej 10 zł lampeczki zasilanej lampą solarną, która skończyła się głośnym „hu!” właściciela i moją paniczną ucieczką), ale obyło się bez konsekwencji.
Zdaję sobie jednak sprawę, że to raczej kwestia moich problemów z alkoholem, niż wada kolarstwa alkoholowego. Alkohol dodaje siły i zmniejsza skille zawodnika – tak to w skrócie opiszę.


III. Podsumowanie

Bardzo ciekaw jestem Waszych opinii. Spostrzeżenia zawarte w postach będę się starał w miarę upływu czasu wplatać w główny artykuł. Proszę też o wyrozumiałość wobec ewentualnych błędów czy uchybień. W razie ich zaistnienia szybko je skoryguję.

Pozdrawiam - mrBottom

_
Uwaga! Użytkownik mrBottom nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 3129 / 20 / 0
Rower + LSD = mistrzostwo świata. Nie chce mi się zbytnio rozpisywać. Pełna harmonia umysłu z ciałem, ciała z rowerem, roweru z umysłem ;). Do tego niewyczerpane pokłady energii. Pełna, wręcz hiperkontrola nad sytuacją, oczywiście w rozsądnych dawkach. Coś, co absolutnie polecam każdemu. Hofmann dobrze wiedział, jak spożytkować swojego pierwszego tripa :D

Oczywiście nie polecam jazdy po ulicach, tylko po drogach rowerowych / polnych / leśnych. Jeśli ktoś naćpany włącza się do ruchu drogowego, to jest zdrowo pierdolnięty i życzę mu rychłej śmierci.

Na innych środkach nie próbowałem, ale chcę jeszcze kiedyś spróbować jazdy na 2C-B.
High, how are you?
  • 881 / 9 / 0
Jazda po alkoholu -> porażka.
Po zielsku bardzo dobrze mi się jeździ niezależnie od dawki. Po lekkim spaleniu miło. Na grubej bombie po zielsku ze smart shivą też było OK, mimo, że bardziej zwiedzałem kosmos niż jechałem na rowerze. xD
Muszę jeszcze spróbować pojeździć na psychodelikach.. :)
Zdecydowanie odradzam Ci ćpanie.
x = x
  • 198 / / 0
jak narazie jezdzilem na rowerze po 2cb, mj i miksie mj z alkoholem.
pierwszą jazde wspominam całkiem dobrze, po mj zaliczyłem krakse z własnej głupoty(nikt nie ucierpiał, gleba zaliczona na polach), a po miksie mj i alkoholu pokrzywiłem sobie tylne koło.
anyway, zawsze chcialem sprobowac jazdy po LSD, ale w tym roku juz chyba sie nie wyrobie.
  • 1456 / 19 / 0
Ja jechałem po 4-AcO-DMT, tzn. byłem jako pasażer na bagażniku, fajnie było %-D
Uwaga! Użytkownik kfs nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 251 / 1 / 0
Mnie się jeszcze przypomniało, że przy pełni energii nic nie jest lepsze, niż wiosenne zwiedzanie nieznanych okolic po mj.
Tyle, że jak już pisałem czasem dziwne, utudniające jazdę rozkminy się włączają (Solidarność Wszystkich Rowerzystów np). Takie akcje są u mnie jednak efektem tego, że palę trawę bardzo rzadko, więc każda bomba po niej to jakby debiut.
Uwaga! Użytkownik mrBottom nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 110 / 1 / 0
Jazda po LSD Jest nie do opisania tyle wam powiem ...
Momentami miałem takie odcięcia ,że tylko patrzyłem sie wokół ocknąłem się po 2-3 min i czułem jak siedze i macham nogami i ostro ... Ale to pierwsze fazy , mimo wszystko zajebiste :D
mj + rowerek jak najbardziej , do lasku na blancika z koleżanką albo ziomkiem na lajcie :)
Naspeedowany jeździłem kiedys ale nie pamiętam szczerze jak było ale chyba za mocno aż się chce jeździć .
Po grzybach to sobie nie wyobrażam ha jakbym leciał na perskim dywanie pewnie :D
Po pigułach też zajebiście polecam na 2cb :)
Uwaga! Użytkownik Roger_Lmz jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 66 / / 0
po samej gałce mam niesłychanie ciekawą opcję jazdy na rowerze, mistrzostwo :)
znow sam chodziłem tu po parku - sam - pare browarków,spacer,walkman, bębny - DALEKO OD POPART'U...
  • 858 / 47 / 0
Jeżdżę codziennie po parę godzin (trzeźwy), rower to moja jedyna poważna zajawka.
Jeździłem po mj, alko, 2C-P, 4-ho-mecie, DXM i tuż po nieudanym zapaleniu DMT.
Nie polecam jeżdżenia po DXM i alko, całkowity brak synchronizacji rąk z nogami, ciężko się jeździ i nie jest fajnie.
Polecam mj na wolne, luźne przejażdżki ale nastepnego dnia zawsze mam zakwasy, nawet jak jeżdżę powoli.
2C-P i 4-HO-MET były najfajniejsze z tego grona, na 2C-P jechałem nocą i czułem się jak eksplorator kosmosu, było tak ciemno w lesie, gwiazdy i te sprawy, super.
Po homecie jechałem downhill, skakałem na hopkach, też było niesamowicie i bardzo fajnie się leci w powietrzu. Trzeba tylko uważać żeby się na nic nie zagapić ;)
Tuż po nieudanym zapaleniu DMT na polance w lesie (nie przebiłem się) wsiadłem na rower i zjechałem z wielkiej góry, niesamowicie, lepsza koordynacja, dobrze mi się wymijało wszystkie korzenie itd.
Myślę o zorganizowaniu tripa na LSD na rowerach w pare osób :)
  • 881 / 9 / 0
Wspólne jeżdżenie na rowerze na LSD. To opcja warta rozważenia. :D
Zdecydowanie odradzam Ci ćpanie.
x = x
ODPOWIEDZ
Posty: 84 • Strona 1 z 9
NarkoMemy dodaj swój
[mem]
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.