To ludzie stworzyli sobie boga.
Newbe narazie nie wiem, ale zanim spożyję dam znać. Jeśli nie zabiję się i nie zamkną mnie w wariatkowie opiszę co to mój przećpany mózg wymyślił pod wpływem Bielunia.
Newbe narazie nie wiem, ale zanim spożyję dam znać. Jeśli nie zabiję się i nie zamkną mnie w wariatkowie opiszę co to mój przećpany mózg wymyślił pod wpływem Bielunia.
ps. odgrzebałem bardzo ciekawy trip report, pilleater przeczytaj.
Ja i bieluń. Dla każdego kto chce spróbować. ( wiem, że długie ale mam nadzieje, że warto )
Z bieluniem pierwszy raz spotkałem się koło października 2003, był to początek pierwszej klasy liceum w dobrej szkole ( musze odrazu zaznaczyć ze nie miałem problemów z gimnazjum, średnia w okolicach 4.0 mi wystarczyła choć wiem ze mogłem więcej ). Znajoma którą poznałem pare miesięcy wcześniej powiedziała, że zna roślinę po której ma sie fajny trip, haluny, itd. Jako, że lubie testować różne substancje pomyślałem "czemu nie, to tylko jakaś roślina, pewnie trip: połączenie mery z grzybami". Następnego dnia przyniosła mi takie okrągłe opakowanie w którym zwinięty jest film do aparatu fotograficznego pełne małych brązowych nasionek. Byłem wtedy ze znajomym. Powiedziała zeby nie łączyć tego z alkoholem, pomachała i poszła.
Sprobowaliśmy po pare ziarenek. Smak: gorzkie, wręcz skręcające twarz, nie dało sie przełnąć, więc co? Winko, słodkie, zimne. Podzieliliśmy zawartość opakowania na 2, zjedliśmy, popiliśmy winem. Po jakichś trzech godzinach całkowitego braku jakiejkolwiek reakcji organizmu na zażytą substancje, po krótkiej konsultacji doszliśmy do wniosku ze ten cały bieluń to jakaś ściema i poszliśmy do domów.
Tak. Wszedłem, zjadłem coś, umyłem i poszedłem spać. Bylo coś koło 23-23:30. W nocy wstałem z pełnym pęcherzem ( okolo 1-2 godziny ), wszedłem do toalety, usiadłem na muszli i siedziałem może z 10-15 minut. Cały czas plułem na dywanik pod muszlą choć nie miałem śliny. Usta były człkowicie suche, gardło ściągniete, bolało. Nagle otworzyły się drzwi i zobaczyłem swoją mame która pytała czemu nie śpie. Nie potrafiłem odpowiedzieć. Z moich ust wydobywał się bełkot, słyszałem siebie, wiedziałem ze coś nie tak mówie ale nie potrafiłem powiedzieć poprawnie nawet jednego słowa. Pocichu i jakby z oddali docierał mnie głos mamy krzyczącej do ojca - " Dzwoń po karetke! On coś brał! Dzwoń! ".
Chwila powrotu. Sedze na łóżku. W ręku trzymam nóż i widelec a przed sobą mam pyszną smakowitą i pachnącą jajecznice. Więc kroje kawałki i jem. Nagle dochodzi do mnie jakaś dziwna informacja o tym ze rodzice wezwali karetke, nóż i widelec zniknął, a jajecznica okazała się żółtymi kółkami na pościeli. Znów straciłem świadomość.
Szpital. Pamiętacie obrazy z filmów jak wiozą kogoś na łóżku przez korytarz, a przed oczami przelatują mu długie białe jażeniówki ? Dość dziwny widok w takim stanie, mdłości, chciało mi sie zwróciś jajecznice... Ale co to, trawa, łąka, motyle... O! I jelonek, jak słodko. ODDZIAŁ DZIECIĘCY. Tego napisu już nie widziałem. Znów dobiegł mnie cichy głos mówiący - " Ten pewnie z tej samej imprezy. Połóżcie go obok tamtego " . Parkując łóżkiem na swoim miejscu zobaczyłem kumpla, tego z ktorym jadłem nasiona leżącego dwa łóżka dalej. Usmiechnąłem się, uniosłem dłoń i straciłem świadomość.
Rano bardzo się ucieszyłem. Dostałem na śniadanie świeży bochenek chleba, tylko jakiś taki gumowy i cały obsypany mąką, niesmaczny - szpitalna pościel. Po niesmacznym śniadaniu postanowiłem pójść na spacer. Wziąłem kumpla za ramie - stojak na kroplówkę - i poszliśmy zwiedzać. Pardzo się cieszyłem gdy zobaczyłem przez okno dzieci bawiące się na huśtawkach i w piaskownicy - recepcja i dwie grube pielęgniarki. Niestety, coś mnie złapało i odprowadziło do łóżka.
Budze się. Znów ciemno, ale przecież miał być dzień. Patrze na lewo, siedzi mój kumpel. Uśmiecham się do niego, biore pilota - telefon komórkowy - ze stołu i klikam jakiś guzik celując w telewizor - pusta biała ściana. Co ciekawe razem z kumplem widzieliśmy te same kanały i rozmawialiśmy na ich temat, on mówił zeby zmienić na coś innego, ja komentowałem jakiś film, on sie ze mną zgadzał. Po pewnym czasie uznaliśmy, ze nic ciekawego w tej telewizji nie ma, wylączylem TV i zasnąłem.
Po prawej stronie, leżąc na łóżku, była umywalka, a nad nią małe okienko z takim jakby kafelkowym parapetem, pielęgniarki mogły zaglądać. Na tym parapecie siedziały trzy krasnalki i paliły fajki. Pomyślałem sobie, że mie też sie chce palić więc zapytałem czy mnie poczęstują, a one na to zebym sobie sam ułamał i pokazały na urządzenie z mydłem, z takim gdubym plastikowym drążkiem po ktorego naciśnieciu mydlo jest wyciskane. Więc co, podszedłem, ułamałem ten drążek - tak naprawde nie ruszyłem się z łóżka - i zacząłem palić. Miał smak waniliowy, dam se łeb uciąć, to wanilia.
Kolejne przebudzenie i znów, gdzie są fajki. Patrze na lewo i widze, na szafeczce, dwa lóżka dalej. Zszedłem z łóżka wlazłem pod nie i zacząłem się czołgać w strone paczki z papierosami. Doszedłem do nich! Sciągnąłem paczke, wyciagnąłem fajkę, wsadziłem do ust i poczułem jak ktoś podnosi mnie z ziemi. Mama kumpla, która pilnowała nas przez noc. W ręce trzymam chusteczki do nosa ,a w ustach mam jedną z nich.
Jakiś czas później postanowiłem się upić więc wciskałem sobie do welfronu ( takiej igły wbitej w żyłe najczęściej na dłoni lub nadgarstku przyklejonej plastrem ) mydło ( to co paliłem ), po przeczytałem na opakowaniu, że zawiera spirytus. Se ściany wychodził jakiś starzec, widok z łużka był jak z WTC, ogromna wysokość. Podejżewam, że wszystkiego nie pamiętam. Nie moge sobie przypomnieć momentów w których jadłem ( moze nie jadłem, cały czas byłem pod kroplówką ), ani kiedy robiłem siku ;).
I ja i kumpel doszliśmy do siebie mniej więcej w tym samym czasie. Cała halucynacja, stany lękowe, eufornie, brak kontaktu z otoczeniem, wizje, schizofremie trwały trzy dni, 72 godzinyh. Po czterech dniach wyszliśmy ze szpitala. Jakieś trzy dni później kładąc się spać widziałem za oknem odbijającym sie w lustrze postać starca, tego co na ścianie w szpitalu. Szary człowiem z długą szarą brodą, laską w dłoni i kapturem opadającym na twarz. Przestraszyłem się jak dziecko, wybiegłem z pokoju i położyłem się koło mamy. Nie pytała co się dzieje.
Z opowiadań rodziców wiem ze dużo kląłem, choć niepamiętam, żebym cokolwiek mówił poza rozmową przy TV. Przez trzy dni próbowałem pluć śliną której nie miałem, podejżewam, że chciałem sie pozbyć tego ochydnego gorzkiego smaku z ust.
Minęły trzy lata. Kiedyś byłem dobrym uczniem, aktualnie zawaliłem dwa lata, pierwszą liceum w której to się stało i drugą, juz w innej szkole. Mam problem z zapamiętywaniem wiekszych ilości informacji, przewaga pamięci krótkotrwałej, czasem stany lękowe np. na przystanku autobusowym, wydaje mi się, że wszyscy na mnie patrzą, że wiedzą o czym myśle lub na dyskotece czuje sie zagubiony, nie wiem co mam zrobić, nie rozumiem co ktoś do mnie mówi.
Wg. lekarzy dawka którą przyjeliśmy mogła zakończym się śmiercią lub rośliną, gdyby nie płukanie organizmu jakie zaserwowali nam w szpitalu. Wogóle najpierw trafiliśmy na ojom, z którego ludzie zazwyczaj schodzą.
Nie polecam tego środka jako coś do zabawy. Nawet jeśli ktoś sie bawi w jakiś tam szamanizm, czary, woodo czy inne takie akcje niech wie, jakie to niebespieczne i że ze stanu w którym widzisz łąkę, ptaszki i sarenki możesz już nie wyść, zostać w nim na rok, dwa, dziesięć lub na zawsze.
Miałem dużo szczęścia, że przeżyłem, i że bieluń pozostawił na mnie tak "małe" znamie, bo mogło być naprawdę dużo gorzej.
Pamiętajcie! Nie jestem żadnym profesorkiem, który naczytał się bzdurnych książek, poszperał w necie i myśli, ze wszysko wie. Przeżyłem to, próbowałem, czułem działanie bielunia. Jestem zwykłym kolesiem takim jak Wy, mam 19 lat, lubie sie bawi, lubie dziweczyny, ale przedewszystkim kocham życie, tak jak Wy...
Przeczytajcie to co napisałem cztery razy i zastanówcie się czy warto zanim połkniecie te małe brązowe gorzkie ziarenka...
EDIT: Zaponiałem dotać. Pare dni po wyjściu z tego stanu oczy drażni każdy jasny obiekt, po mieszkaniu chodziłem w okularach przeciwsłonecznych. Jest to porównywalne z nadwrażliwością jaką odczuwamy po wyjściu od okulisty, po zakropleniu oczu.
Z resztą, brak mi słów
Dzieki Newbe.
To ludzie stworzyli sobie boga.
troche to brzmi jak bajka
Wg. lekarzy dawka którą przyjeliśmy mogła zakończym się śmiercią lub rośliną, gdyby nie płukanie organizmu jakie zaserwowali nam w szpitalu. Wogóle najpierw trafiliśmy na ojom, z którego ludzie zazwyczaj schodzą.
Ilość substancji aktywnych nie jest stała w Daturze S. Czasami trzeba więcej a czasami mniej aby odczuć konkretne efekty. Więc z tym też uważaj przy dawkowaniu.
To ludzie stworzyli sobie boga.
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.