Ale to w sumie dobrze. Jesteś kolejnym przykładem na rzecz tezy, że socjaldemokracja bazuje na myśleniu życzeniowym, a większość jej apologetów w zetknięciu z twardymi argumentami w ostatecznym rozrachunku potrafi tylko bluzgać :cheesy:
Więc...
Proszę, dopierdol mi jeszcze! Królu życia, oświeć mnie jakim to jestem zerem! Plizzz... :diabolic:
salvia.PL
http://talk.hyperreal.info/viewtopic.php?t=21124 <== psilocybe s. [80x]
http://talk.hyperreal.info/viewtopic.php?t=21804 <== psilocybe s. [80x] outdoor
Tak samo jak wojsko amerykańskie w Afganistanie - oni tam siedzą tylko po to żeby pilnować upraw maku które są dostarczane do świata. Irak - ropa, Afganistan - mak. I dzięki temu Ameryka ma monopol na dragi.
Glancek pisze: Sundazed: skoro twierdzisz, że wprowadzenie wolnego rynku i całkowite zniesienia państwa jest takie dobre, to powiedz za co leczyliby się ludzie chorzy, którzy nie mieliby na to pieniędzy?
Ludzie, bez zawalidrogi w postaci państwa, zaczęliby wdrażać i rozwijać również inne rozwiązania wspomnianego przez Ciebie problemu, być może dużo skuteczniejsze. Trudno sobie nawet wyobrazić, jakie perspektywy otworzyłyby się przed jednostkami, małymi społecznościami czy całymi narodami, gdyby ludzie w końcu się przebudzili i odrzucili państwowy przymus.
Przykładowo, kwestia nanotechnologii. Obecnie, pomijając nanotechnologiczne podziemie, badania nad nią są niemal wszędzie ściśle kontrolowane przez rządy. Natomiast w świecie pełnego leseferyzmu nanotechnologia prawdopodobnie rozwinęłaby się do tego stopnia, że stałaby się dostępna dla zwykłych, szarych ludzi (zwłaszcza, że nano-podziemie to niemal w 100% anarchiści) i problem pokrycia kosztów leczenia w świecie post-rzadkości (taką wizję, IMHO nie bez powodu, roztaczają nano-entuzjaści) rozwiązałby się sam. Zresztą, nie tylko ten problem. Już samo hasło "nanotechnologia" przyprawia mnie o (całkiem przyjemne) zawroty głowy i dreszczyk emocji ;-) Polecam trochę poczytać, np. na Wikipedii (zwłaszcza dział "Nanotechnologia - futurologia") czy portalu Nanonet.pl - coś niesamowitego...
Przykładowo, kwestia nanotechnologii. Obecnie, pomijając nanotechnologiczne podziemie, badania nad nią są niemal wszędzie ściśle kontrolowane przez rządy. Natomiast w świecie pełnego leseferyzmu nanotechnologia prawdopodobnie rozwinęłaby się do tego stopnia, że stałaby się dostępna dla zwykłych, szarych ludzi (zwłaszcza, że nano-podziemie to niemal w 100% anarchiści) i problem pokrycia kosztów leczenia w świecie post-rzadkości (taką wizję, IMHO nie bez powodu, roztaczają nano-entuzjaści) rozwiązałby się sam. Zresztą, nie tylko ten problem. Już samo hasło "nanotechnologia" przyprawia mnie o (całkiem przyjemne) zawroty głowy i dreszczyk emocji Polecam trochę poczytać, np. na Wikipedii (zwłaszcza dział "Nanotechnologia - futurologia") czy portalu Nanonet.pl - coś niesamowitego...
Ludzie, bez zawalidrogi w postaci państwa, zaczęliby wdrażać i rozwijać również inne rozwiązania wspomnianego przez Ciebie problemu, być może dużo skuteczniejsze. Trudno sobie nawet wyobrazić, jakie perspektywy otworzyłyby się przed jednostkami, małymi społecznościami czy całymi narodami, gdyby ludzie w końcu się przebudzili i odrzucili państwowy przymus.
Glancek pisze: A co, jeśli okazałoby sie, że taki przykładowy fundusz o którym pisałeś, nie wyrobiłby finansowo z powodu zbyt niskiej.. hmm ludzkiej filantropii (że tak sie wyraże)? Bardzo prawdopodobne. Z tego co wiem, raczej ciężko by było.. nawet odliczając te wszystkie 'koszty dodatkowe', kwota byłaby i tak niebagatelna.
Skąd takie wnioski?
Bez państwowej administracji ziemią i odgórnie narzucanych ograniczeń swobody przemieszczania się, społeczeństwa współczesnych "państw narodowych" najpewniej ewoluowałyby w stronę neo-trybalizmu. Małych wspólnot ludzkich, spojonych więzami krwi/wyznawaną ideologią/stylem życia etc, w których brak większych konfliktów na tle ww. czynników - typowych dla "sztucznych", wielkomiejskich, wielo(sub)kulturowych społeczeństw, których struktury przez całe dziesięciolecia (a nawet stulecia) formował w dużej mierze państwowy przymus (wystarczy np. poczytać o genezie miejskiego proletariatu kapitalistycznej Anglii) - zaowocowałby w wielu przypadkach wzrostem wzajemnej empatii i altruizmu.
Zresztą, nawet obecnie można wskazać takie społeczności. W USA są to np. Amisze, enklawy Ormian, w Izraelu Neturei Karta (jedna z frakcji ultraortodoksyjnych Żydów, całkowicie negujących sens istnienia Izraela i odrzucających rządową "pomoc" - służbę zdrowia, szkolnictwo etc - na rzecz własnych rozwiązań), w Meksyku wspólnoty zapatystowskie... Można jeszcze dorzucić ponadlokalne, oddolne inicjatywy obywatelskie w krajach Trzeciego Świata, jak afrykańska Kampania na rzecz Zapewnienia Opieki Zdrowotnej w Afryce Południowej (South Africa's Treatment Action Campaign - można co nieco przeczytać o niej w najnowszym "Obywatelu"). Oczywiście przykładów można mnożyć, ale nie o to tu chodzi. Chodzi o uświadomienie sobie trzech rzeczy:
1. Wszystkie te społeczności czy inicjatywy funkcjonują w państwowej rzeczywistości, często pomimo represji ocierających się o łamanie najbardziej podstawowych praw człowieka (dotyczy to zwłaszcza Afryki i Meksyku). Mimo to realizują z niezłym powodzeniem to, czym wg etatystów powinno wyłącznie zajmować się państwo.
2. Wszystkie te społeczności czy inicjatywy, bez rzucanych przez państwo kłód pod nogi, mogłyby zdziałać znacznie, znacznie więcej...
3. Wielu ludzi stara się lub myśli o prowadzeniu działalności filantropijnej (a przynajmniej wspieraniu takowej), ale napotykają na swojej drodze wspomniane wyżej "kłody". Czyli np: rozdęty do granic możliwości fiskalizm (z tego co pamiętam, wg obliczeń CAS, państwo konfiskuje polskiemu podatnikowi *80% dochodów*!), rozmaite absurdalne bariery prawne czy - last but not least - ludzką obojętność, wywołaną w głównej mierze tym, że państwo dąży do monopolu na dobroczynność (nie raz spotkałem się z usprawiedliwieniem w rodzaju: "po co mam pomagać potrzebującym, skoro robi to za mnie państwo, sięgając do mojej kieszeni?")
Nawet jeśli, to i tak te 'dobrodziejstwa' z dziedziny nanotechnologi raczej nie zeszłyby poniżej cen leków.
W sytuacji braku patentów, opodatkowania i całkowitej swobody przepływu informacji? W kontekście możliwości, jakie oferuje nanotechnologia (np. swobodnie replikujące się nanoboty)? Chyba nie dość dokładnie przemyślałeś ten argument...
Poza tym nie ma jakiejkolwiek gwarancji na utrzymanie tempa rozwoju.
Tak z ciekawości, jak sobie wyobrażasz te "inne rozwiązania i perspektywy", oprócz tych co podałeś?
Ale żeby nie być gołosłownym. Przykładowo, darmowe punkty opieki medycznej mogłyby fundować lokalne przedsiębiorstwa (np. firmy ubezpieczeniowe), pragnące zdobyć większą ilość klientów. W tym przypadku "efekt gapowicza" ma bardzo duży, ekonomiczny sens - zaangażowanie biznesu w filantropię to nawet dzisiaj niezła strategia marketingowa (patrz poczynania Buffeta czy Gatesa w USA, wydających rok w rok miliardy dolarów na pomoc biednym). Ponownie: w sytuacji istnienia rynku tanich, nieopatentowanych leków i decentralizacji rynku usług medycznych koszty takich "bonusów" byłyby znacznie niższe, niż obecnie.
Nigdy szczegółowo nie badałem kwestii urynkowienia służby zdrowia, w związku z tym tutaj moja pomysłowość się kończy. Ale powtórzę raz jeszcze: wolny rynek (na szczęście) nie polega na centralnym planowaniu w oparciu o moje lub innych widzimisię. Wolny rynek to dobrowolne, pokojowe (współ)działanie nieprzeliczonych mas ludzkich. To swobodne wdrażanie i testowanie różnorakich rozwiązań trapiących nas problemów, bez hamulcowych w postaci garstki samozwańczych "wszechwiedzących" (rządu).
Bardzo prawdopodobne? A czym mierzysz - jeśli można spytać - to prawdopodobieństwo?
PS. Posługiwałeś sie kiedyś na starym HR nickiem Son Of Kyuss?
Glancek pisze: Zapytałem się kilku osób, których wiedza w tym zakresie jest jako taka, bo osobiście słabo sie znam w tych tematach, dopiero zaczynam sie tym interesować. Ale musze przyznać że mnie przekonałeś.
opisać dany wycinek rzeczywistości społecznej. A co to jest "społeczeństwo"? Megaskomplikowana sieć relacji międzyludzkich. Indywiduów, których w większości nigdy nie spotkamy, nie wspominając o możliwości uchwycenia wartości i motywów, którymi kierują się w życiu - ergo, możliwości przewidzenia ich reakcji na to, co proponuję.
Czuję, że jedyne co mi wolno napisać, żeby nie wdepnąć w gówno buty i megalomanii to "twierdzę to i to, bo tak czuję, tak mi podpowiada intuicja i doświadczenie". I tyle. Może trąci to jakimś sokratejskim samobiczowaniem się, ale nie dbam o to. Grunt, że poszerza horyzonty ;-)
Glancek pisze: Posługiwałeś sie kiedyś na starym HR nickiem Son Of Kyuss?
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.